Etnologia.pl
O serwisie
Zadaniem, jakie stawiamy przed sobą, jest uwolnienie etnologii z jej akademickiej niedostępności; wykazanie, jak daleko i szeroko poza mury uczelni może sięgać ...
czytaj...
Etnologia.pl poleca
Robert YoungPostkolonializm
Young dokonuje przeglądu kulturowych, społecznych i ...
Etnologiczne spojrzenie na rzeczywistość
Serwis etnologiczny
Okołoetnologicznie
W kraju Amsskaapipikani - Blackfeet - Czarnych Stóp.
Czarna noc - wokół żywej duszy. Zatrzymaliśmy się na chwilę na poboczu, przy jednym z urwisk na drodze prowadzącej przez Góry Skaliste. To już rezerwat. Nad nami miliony iskrzących się małych punkcików. Montana, Rezerwat Indian Czarne Stopy, Big Sky Country.
Rezerwat rozciąga się na obszarze 1,5 miliona akrów, tuż na samym północno-zachodnim koniuszku stanu Montana. Od zachodu ograniczony jest Górami Skalistymi, Parkiem Narodowym Glacier (Lodowcowym). Od północy graniczy z kanadyjską prowincją Alberta, natomiast na południu i wschodzie rozciąga się bezmiar prerii. Gdzieś tam widnieje niewidzialna dla oka, choć urzędowo wytyczona granica, dzieląca preryjną łąkę na trawę należącą do Białego i kawałek dalej do Czerwonego człowieka. Przy czym samo zielsko nie różni się niczym jedno od drugiego.
Dwa miesiące, jakie miałem okazję spędzić w Rezerwacie, obfitowało w sporo wydarzeń, których miałem okazję być świadkiem. Myślę, że ta intensywność przeżyć spowodowana była głównie dwoma czynnikami. Po pierwsze - specyfika górzystego terenu połączona z warunkami finansowymi wymaga od małej liczebnie społeczności współpracy kolektywnej. Wszelkie przedsięwzięcia wymagały maksymalnej ilości rąk do pracy, tak aby zaangażowanie środków pieniężnych było zminimalizowane, bądź rozłożone na większą ilość osób. Stąd też częste było moje uczestnictwo w licznych imprezach i ich przygotowywaniu. Pamiętam, kiedy wybraliśmy się po topolę (cottonwood), która miała posłużyć do budowy areny Tańca Słońca (Sun Dance). Kilkanaście osób zdołało w kilka godzin zebrać sporą hałdę drewna.
Montana, USA 2004 r., fot. Włodek Rybicki.
Stosunkowo krótkie lato to czas intensyfikacji "imprez" terenowych. Począwszy od spotkań typowo w rodzinnym gronie, przez ceremonie Tańca Słońca (Sun Dance) i bardziej tradycyjny Ookaan oraz okolicznościowe spotkania w mniejszym gronie np. ceremonie Thunder Medicine Pipe opening lub Beaver Bundle, aż po ogólnoplemienne imprezy Pow Wow z największym organizowanym na północnych równinach - North American Indian Days, właśnie w Browning.
I drugi ważny czynnik, który niejednokrotnie jest sporym problemem dla terenowych obserwacji etnologicznych, mianowicie pozyskanie akceptacji, a co za tym idzie, chęci dzielenia się z przyjezdnym swoją wiedzą i życiowymi doświadczeniami. Dzięki pomocy mieszkającego od lat w rezerwacie przyjaciela, ewentualne i potencjalne bariery udało się szybko pokonać i bez przeszkód mogłem partycypować we wszelkich spotkaniach rodzinnych, piknikach, uroczystościach i ceremoniach.
Społeczność w rezerwacie można najogólniej zakwalifikować do trzech frakcji: tradycjonalistów, modernistów, (choć chyba lepiej będzie pasowało tu słowo liberałów) i wyznawców wszelkiego rodzaju kościołów - baptystów, protestantów, katolików, metodystów i zielonoświątkowców. Uczestnictwo w jednej z grup wyznaniowych nie wyklucza możliwości partycypacji w innej. Można być zatem katolickim tradycjonalistą lub angażować się w przedsięwzięcia "tradycjonalistów" i "modernistów". Uczestnicząc w Sun Dance Meeting (spotkanie odbywające się około miesiąc przed ceremonią Tańca Słońca), organizowanym przez "liberała", byłem świadkiem ofiarowania przez "tradycjonalistę" na tenże taniec bizoniej czaszki. Dopiero wówczas uświadomiłem sobie, że moja europejsko-polska kalka, przez którą obserwowałem to zdarzenie, nakazywała mi widzieć niechęć między jednymi a drugimi. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Oczywiście personalne animozje istnieją, nie jest to bowiem społeczeństwo idealne, jednak w obliczu duchowych przeżyć i niejednokrotnie doznawanych przemian wewnętrznych podczas samej uroczystości, istniejące różnice zdań, spory czy waśnie, są odkładane na bok. Natomiast zasadnicza różnica między Tańcem Słońca (Sun Dance) a Ookaanem (czyli pierwszym organizowanym przez "liberałów" i drugim przez tradycjonalistów) polega na tym, iż w przypadku tego drugiego uczestnictwo w nim białych tancerzy jest zabronione. Nie chcę wdawać się w tym miejscu w inne dzielące te ceremonie szczegóły, gdyż jest to temat na osobną, wnikliwszą rozprawę.
Obserwując rezerwatową społeczność i chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat, miałem praktycznie styczność wyłącznie z ludźmi w średnim wieku i ze starszym pokoleniem (Golden Age). Z przykrością muszę stwierdzić, że indiańska młodzież niechętnie czerpie wiedzę życiową od matek i ojców, babć i dziadków. Dopiero nagromadzony przez lata bagaż doświadczeń zaczyna skłaniać do rozmyślań, zadumy i niejednokrotnie poszukiwania odpowiedzi i wyjaśniania ciężkiej często rzeczywistości. O ile poziom tolerancji względem religijnych preferencji jest stosunkowo wysoki, o tyle nie ustrzegli się Indianie Blackfeet problemów dotyczących związków rodzinnych. Częste wyjazdy w poszukiwaniu pracy i środków utrzymania niejednokrotnie owocują rozluźnieniem więzi rodzinnych i są przyczyną licznych rozwodów. Zatem rozpad związku małżeńskiego nie jest niczym szczególnym i kobiety (przeważnie), matki z dwójką czy trójką potomstwa cały czas 'mają wzięcie'. Odniosłem wrażenie, że jest to pozostałość (kontynuacja bądź przyzwyczajenie) z dawnych lat, kiedy bardziej mobilna męska część plemienia ginęła na wojnach lub polowaniach i wówczas reszta społeczności zobowiązana była przejąć schedę i otoczyć opieką wdowę wraz z jej dziećmi. Zatem nieudany związek nie skazuje kobiety/mężczyzny na samotną starość. Często więc przeżyta trauma jest przyczyną życiowego zwrotu ku aktywizacji religijnych doznań, a co za tym idzie, udziału w rozlicznych ceremoniach i meetingach, słowem powrotu czy też odkrywania własnych korzeni i tradycji. Paradoksalnie - jednym z powodów rewitalizacji indiańskiego dziedzictwa są przytrafiające się nieszczęścia i osobiste porażki, choć nie każdy w ten sposób odkrywa historię i kulturę przodków.
Jednym z najczęściej odwiedzanych przez tubylców miejsc jest obszerna hala do gry w bingo. Tam swoim słabościom oddają się ochoczo miejscowi, bowiem większość północnoamerykańskich Indian znana jest z zamiłowania do hazardu. Hala bingo kryje w sobie dwie zalety. Po pierwsze, daje możliwość podreperowania domowego budżetu (przy odpowiedniej dawce szczęścia rzecz jasna) oraz jest miejscem obiegu informacji. To tutaj spotykają się znajomi po pracy, by omówić ważkie tematy lub zwyczajnie poplotkować. Nowa wiadomość obiega salę niczym głuchy telefon i niejednokrotnie bywa bardziej ekscytująca niż pojawiające się na świetlnej tablicy kolejne numery. Hala do gry w bingo jest niczym świetlica. Czasami bywa też stołówką lub klubo-kawiarnią. Można więc spożyć tutaj gorący posiłek lub wypić kawę ze znajomymi. Bingo daje możliwość wspólnego spotkania sąsiadów, którzy często mieszkają na ranczach poza miastem, oddaleni od siebie o kilka czy nawet kilkanaście mil.
Jeżeli chcesz zatem spotkać Indianina w Rezerwacie - po prostu wejdź do hali i zagraj w bingo.
Prezentowany poniżej krótki film, jest częścią szerszego obrazu z Rezerwatu Indian Blackfeet (Pikani). Nie oddaje on w pełni wszystkich zastanych tam sytuacji. Uczestnictwo z kamerą w wielu wydarzeniach byłoby nie na miejscu. Daje natomiast pewien pogląd na temat życia w dzisiejszym Rezerwacie. Myślę, że będzie dobrym uzupełnieniem do powyższego tekstu.
Chciałbym w tym miejscu podziękować kilku osobom, bez których nie miałbym okazji być świadkiem wielu wydarzeń kompletnie nieosiągalnych dla przypadkowego, obcego przybysza.
Zatem szczególne podziękowania kieruję w stronę Barta Stranza za jego przewodnictwo po ziemi Indian Blackfeet;
Willene Running Crane za jej ciepły dom, gorącą strawę i wręcz matczyną opiekę;
Rickowi i Elsie Ground za udzielone nauki na wszystkie praktycznie tematy;
Leonowi Ratlerowi i Laremu Groundowi za to samo;
Andemu Gussmanowi za wszelką okazaną pomoc;
Smokiemu Rides At The Doorowi za pierwsze duchowe przeżycia;
Jeffowi Waldropowi za pierwsze polowanie na bizony;
Crisowi Cadatte za nauki o fajce;
Benowi BossRibsowi za duchowe doznania;
Bobowi Black Bullowi za krytyczne oko i wskazówki na temat wyrobu indiańskiego rękodzieła;
i wielu, wielu jeszcze innym osobom za gościnę, opiekę i przyjazne spojrzenia...
Wszystkim Wam - Dziękuję.
|
jk23 @ 22 Nov 2007 08:08 pm
Dobre ale za mało tradycyjne
Komunikaty
Etnologia.pl
czasopismem
Pragniemy poinformować, iż z dniem 31.03.2010 roku decyzją Sądu Okręgowego w Poznaniu Wydział I Cywilny strona internetowa www.etnologia.pl została zarejestrowana jako czasopismo pod tytułem Etnologia i wpisana do rejestru Dzienników i Czasopism Sądu Okręgowego w Poznaniu pod numerem RPR 2613.
Serwisy powiązane tematycznie
O Ludach Północy
Arktyka.org - informacje o rdzennych ludach zamieszkujących obszary Arktyki i terenów subarktycznych. Historia, kultura, teraźniejszość.
Indianie Ameryki Pn.
Indianie.org.pl - kultura, sztuka i tradycja Indian Ameryki Północnej - teksty, galerie fotografii, krótkie prezentacje filmowe i muzyka.